Barcie znowu w lasach

Podczas prowadzenia zajęć w szkołach, przedszkolach i innych placówkach wychowawczo-edukacyjnych, edukatorzy naszej Fundacji często zadają dzieciom pytanie: gdzie mieszkają pszczoły? Pada zawsze ta sama odpowiedź: pszczoły mieszkają w ulach. Drążymy więc temat dalej: a czy pszczoły mogłyby mieszkać poza ulami? Najczęściej nadal bez wahania, młodsze dzieci odpowiadają: nie. Starszym coś świata o pszczołach dzikich, ale najczęściej mają w wyobraźni gatunki znane trochę z egzotycznych filmów przyrodniczych, a trochę z horrorów – czyli te wielkie, agresywne, niebezpieczne, ścigające swoją ofiarę z morderczymi zamiarami. Albo te wytwarzające halucynogenny miód, wykradany przez śmiałków wspinających się po pionowych skałach w Nepalu. Czy naprawdę zapomnieliśmy już o poczciwych pszczołach miodnych mieszkających w lasach? Nie, a przynajmniej nie wszyscy. Z radością patrzymy, jak do Polski powraca bartnictwo. Poświęć kilkanaście minut i wybierz się z nami w fascynującą w czasie i przestrzeni, jaką są dzieje bartnictwa.

Pszczoły i tyranozaury

Kolejny szok przeżywają dzieci, kiedy mówimy im, że pszczoły pojawiły się na Ziemi wówczas, gdy rządziły nią jeszcze dinozaury. Źródłem naszej wiedzy na ten temat są bursztyny z inkluzjami, które tak pobudziły wyobraźnię Michaela Crichtona, autora Jurassic Park. Pierwszy bursztyn z zatopioną w nim pszczołą liczy sobie 80 mln lat, a zatem pochodzi z późnej kredy, co czyni pszczoły istotami starszymi od tyranozaurów. Nie była to jednak pszczoła miodna, ale padlinożerna – w czasach dinozaurów jedzenia miała zapewne pod dostatkiem. Z kolei pierwszy okaz pszczoły miodnej pochodzi sprzed ok. 30 mln lat, choć gatunek zapewne jest starszy. Wobec takich świadectw nie sposób upierać się przy tym, że pszczoły do życia potrzebują uli.

Ludzie zainteresowali się pszczołami kilka, a może nawet kilkanaście, tysięcy lat temu. Pierwsze ślady znajdują się w Jaskini Pająka (Cueva de la Araña) w Hiszpanii. 

Wykonane przez jej mieszkańców malowidło naskalne przedstawia scenę zbierania miodu. Prehistoryczne i starożytne pszczelarstwo miało jednak charakter rabunkowy – gniazda niszczono i zabierano wszystkie plastry z miodem, skazując w ten sposób na śmierć pszczelą rodzinę. W efekcie miód był trudny do zdobycia i uchodził za dobro luksusowe.

Kłody bartne – tak to się zaczęło

Wszystko uległo zmianie wraz z pojawieniem się bartnictwa. Nie pierwszy raz w swojej burzliwej historii ludzie dostrzegli, że jednak współpraca opłaca się bardziej, niż przemoc. Inicjatorami pokoju między człowiekiem a pszczołom byli prawdopodobnie przedstawiciele krajów arabskich. Na obecne ziemie polskie bartnictwo zawitało ok. 2000 lat temu.

Pierwsi bartnicy doszli do wniosku, że zamiast niszczyć gniazda i grabić pszczoły z całego ich dobytku, lepiej podebrać im tylko część zapasów i pozwolić, aby rodzina przetrwała. Oznaczało to mniej miodu jednorazowo, ale za to z zachowaniem stałego źródła dostaw. Z czasem bartnicy nauczyli się dbać o naturalne gniazda pszczele i chronić je przed czynnikami zewnętrznymi czy przed atakami zwierząt. Aby wykorzystać potencjał rójek i zachować zdrowe rodziny w pobliżu, pszczeli pasterze zaczęli także przygotowywać dla nich gniazda z wydrążonych kłód – suche, czyste, bezpieczne i gotowe do zamieszkania.

Na tle innych cechów zawodowych, bartnicy cieszyli się szczególnym poważaniem i rozległymi przywilejami. O tym, jak bardzo serio traktowano ten zawód, świadczy choćby fakt, że bartnicy nie podlegali pańszczyźnie, mieli także swoje własne prawodawstwo i sądownictwo o wyjątkowo liberalnych podstawach – bartnik był równy bartnikowi niezależnie od tego, czy wywodził się ze szlachty, czy z chłopstwa. Jak to zwykle bywa, z wielkimi prerogatywami wiązała się wielka odpowiedzialność, łącznie z bardzo surowymi karami. Za kradzież pszczelej rodziny ciechanowski kodeks bartny przewidywał śmierć przez powieszenie.
Zdrowe rodziny pszczele, nienarażone na zanieczyszczenie środowiska, miały zawsze pod dostatkiem pokarmu w najbliższej okolicy. Ponieważ bartnicy dokładali starań, aby chronić rodziny również przed warunkami atmosferycznymi i przed atakami zwierząt, obecnie szacuje się, że wydajność barci przewyższała wydajność późniejszych pasiek nawet 20-krotnie. Na pierwszy rzut oka może to budzić zdziwienie, ale jak tłumaczy Józef Banaszak [w:] Pszczoła miodna na ziemiach polskich:

Składało się na
to kilka przyczyn, przede wszystkim pszczoły leśne miały zawsze blisko dostatek pokarmu we wrzosowiskach, ziołach leśnych i kwiatach drzew liściastych, podczas gdy dziś muszą odbywać nieraz dalekie loty, aby zdobyć nektar, stąd i zapas w ulu jest mniejszy.

Ul słomiany

Ule plecione z warkoczy słomianych były w zasadzie jednorazowe – dodaje Paweł Pszczółkowski z Fundacji – Żeby wybrać miód, pszczoły po prostu truto, a to też mogło znacząco przekładać się na większą wydajność barci.

Czas pasiek

Mieliśmy więc cieszący się niezwykłymi przywilejami cech, produkujący dobro luksusowe napędzające krajową gospodarkę, a to wszystko w pełnej zgodzie z naturą i w duchu równości. Co poszło nie tak, że współczesne dzieci są zaskoczone możliwością spotkania pszczoły miodnej poza ulem? Jak zwykle w takich sytuacjach, przyczyn było kilka, a na dodatek zaistniały one równocześnie.

Największa niszczycielka gospodarki i kultury jest zawsze ta sama – to wojna. W konsekwencji zniszczeń, jakim uległy ziemie polskie podczas rozgrywających się tutaj bitew i działań wojennych w XVII w., wiele barci zostało zniszczonych. Konsekwencje wojen sięgały jednak znacznie dalej: płonęły wsie i pola, a ludzie musieli coś jeść. Rolnictwo coraz głębiej wchodziło więc w lasy, wcześniej stanowiące jedyny dom pszczół. Uregulowana gospodarka leśna sprawiła też, że drzewa wycinano w wieku 80-90 lat, więc tych starych i grubych zwyczajnie zaczynało brakować.

Bartnik przy pracy. Dostawanie się do braci - praca przy niej - zjazd. Źródło: Stefan Blank-Weissberg - Barcie i kłody w Polsce. Domena publiczna
Bartnik przy pracy. Dostawanie się do braci – praca przy niej – zjazd. Źródło: Stefan Blank-Weissberg – Barcie i kłody w Polsce. Domena publiczna

W XIX w. nowe opcje szybkiego zarobku otworzył przemysł. Jednymi z pierwszych ofiar zanieczyszczenia środowiska i wytrzebiania puszcz pod budujące się zakłady, stały się pszczoły. Pozbawione nagle bogatej bazy pożytkowej, zmuszone do przemierzania coraz dłuższych dystansów w poszukiwaniu pożywienia, wygłodzone, spracowane i osłabione, stały się łatwiejszym łupem dla pasożytów i patogenów.

Również ludzie trudniący się hodowlą pszczół zostali poniekąd zmuszeni do zaadaptowania się do nowych warunków, czyli do zwiększenia efektywności swojej pracy i wyprowadzenia pszczół z lasów do miejsc bliższych ludzkim siedzibom, z bogatszymi pożytkami. Zaczęto z większą uwagą przyglądać się poczynaniom ekscentryków, którzy stawiali w swoich obejściach kłody – leżaki i stojaki, aby zaspokajać własne zapotrzebowanie na miód. Wprowadzanie kolejnych ulepszeń do konstrukcji tych sztucznych gniazd zaowocowało narodzinami pszczelarstwa pasiecznego, które znamy dzisiaj. Jednym z nich była snoza, wynalazek księdza Jana Dzierżonia.

Barć dla pszczół powraca?

Postęp w każdej dziedzinie jest nieunikniony. Skoro nie chcemy porzucić książek drukowanych na rzecz reanimacji manuskryptów ani poobcinać pedałów od rowerów, aby stały się one bliższe swoim pierwowzorom, to dlaczego wkładamy wysiłek w reintrodukcję pszczół miodnych na tereny leśne? Przyczyn jest oczywiście wiele, ale ogólnie podzielić je możemy na trzy grupy: te związane z korzyściami dla przyrody lasu, dla pszczół oraz dla ludzi.

Co zyska las, gdy ponownie wypełni go pszczele buczenie? Nie tyle zyska, ile odzyska to, co stracił – czyli jeden z elementów jego ekosystemu, który obecny był w nim od kilkudziesięciu milionów lat. Pszczoły to jeden z elementów układanki bioróżnorodności. Na dodatek nie jest to element sztucznie sprowadzony, ale endemiczny, doskonale znany – a więc taki, który raczej nie przysporzy problemów innym organizmom współtworzącym biocenozę lasu.

Co zyskają pszczoły? Tutaj możemy raczej spekulować, niż mówić z całą pewnością. To, co wiemy, to fakt, że stłoczone w pasiekach pszczoły mocno konkurują o bazę pożytkową i są bardziej podatne na patogeny, przekazywane sobie przez ciągle stykające się robotnice i trutnie beztrosko wałęsające się od ula do ula. Liczymy zatem na wzmocnienie odporności pszczoły miodnej na choroby, które dziś są postrachem każdego pszczelarza. Na dodatek swobodne amory między trutniami a matkami mogą znacznie wzbogacić pulę genetyczną pszczół.

Polsko-litewskie warsztaty bartnicze. Źródło: https://bartnictwo.com/
Polsko-litewskie warsztaty bartnicze. Źródło: https://bartnictwo.com/

A co zyskają ludzie? Po pierwsze: atrakcję turystyczną i krajoznawczą, którą można się pochwalić w folderach reklamowych i przyciągnąć gości. Po drugie: unikatowy produkt spożywczy, jakim jest miód i inne produkty pszczele, pozyskane od dziko żyjących rodzin. Po trzecie: dodatkowe źródło dochodu dla osób doglądających barci (na tym etapie mówienie o nowych miejscach pracy byłoby jeszcze mocno przesadzone). A po czwarte – i być może najważniejsze w tej wyliczance – możliwość obcowania z fascynującymi stworzeniami w ich naturalnym środowisku i szansę na cieszenie się zróżnicowanym pięknem rodzimej przyrody.

Jak to wszystko osiągnąć? Na pewno nie poprzez radykalne zerwanie ze sprawdzającymi się, nowoczesnymi metodami gospodarki pasiecznej. Nie chodzi o odtworzenie bartnictwa w jego postaci sprzed 2000 lat, ale o wprowadzenie do polskich lasów alternatywnej, skutecznej i bezpiecznej metody chowu pszczół i pozyskiwania produktów pszczelich. Koncepcja tzw. bartnictwa łączącego zakłada czerpanie z bogatej kultury i tradycji bartniczej różnych ludów, które trudniły się tą profesją na przestrzeni wieków, z uwzględnieniem ochrony przyrody i zapewnienia bezpieczeństwa bartnikowi. Dzielenie się wiedzą ma umożliwić uprawianie bartnictwa w sposób odpowiedzialny.

Jesteśmy na dobrej drodze – 17 grudnia 2020 r. Międzyrządowy Komitet ds. Ochrony Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego, podczas 15. sesji w Paryżu, podjął decyzję o wpisaniu kultury bartniczej na Reprezentatywną Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości UNESCO. Na liście tej figuruje tylko 6 zjawisk kulturowych z Polski. Bartnictwo zajmuje zatem zaszczytne miejsce pomiędzy sokolnictwem, flisactwem, tańczeniem poloneza, krakowskimi szopkami oraz kwiatowymi dywanami na Boże Ciało.

Czy las to nadal przyjazny dom dla pszczół?

Współcześni bartnicy nie wchodzą już z pszczołami do tych samych lasów, w których urzędowali ich poprzednicy. W wieku XVIII, XIX czy jeszcze na początku wieku XIX gospodarkę leśną oparto o zasadę renty gruntowej. Stanowiła ona, że las ma dawać taki dochód jak rola, a to z kolei było możliwe, jeśli drzewa (głównie sosny) wycinano w wieku 80 lat. Znacznej redukcji uległa więc zarówno liczba gatunków drzew, jak i ich wiek – stąd też obecnie trudno o naprawdę sędziwe okazy i musimy na nie jeszcze długo czekać.
Problemem jest niedostatek drzew dziuplastych – czyli takich, w których możliwe jest założenie gniazda – połączony z nadreprezentacją drzew iglastych. Co prawda w nich również można zakładać barcie (spotkamy je np. na Szlaku Barci Kurpiowskich), jednak zdecydowanie częściej używa się drzew liściastych.

Duże zwarcie koron nie sprzyja bujnej wegetacji. Wszystko to nie oznacza, że pszczoły nie mają tutaj szans, ale że miejsce ich reintrodukcji trzeba starannie przemyśleć, aby nie skazać rodziny na śmierć z przepracowania i głodu.

Leśnik otwierający kłodę bartną. Źródło: https://www.gov.pl/Autor: Marek Węgrzynowicz
Leśnik otwierający kłodę bartną. Źródło: https://www.gov.pl/Autor: Marek Węgrzynowicz

Nie zawsze przyjazne środowisko leśne nie jest jedynym problemem współczesnych bartników. Wielu z nich to entuzjaści działający po omacku, bez gruntownej wiedzy i przeszkolenia. Oferta edukacyjna dotycząca zakładania i pielęgnacji tych swoistych „uli w drzewie” istnieje, ale najczęściej jest skierowana wyłącznie do leśników, a nie do pszczelarzy, którzy swoje pasieki dziedziczą z pokolenia na pokolenie i zajmują się pszczołami raczej intuicyjnie. Nie ma też co ukrywać, że bartnictwo to ciężka praca, wymagająca niejednokrotnie tężyzny fizycznej i dobrej kondycji, pochłaniająca sporo czasu i energii, a nie zawsze związana z jakimkolwiek wynagrodzeniem.

Wątpliwość niektórych budzi także potencjalna pułapka ekologiczna, jaką mogą stanowić pszczoły leśne. Bartnictwo nie uwzględnia leczenia chorób pszczelich, dlatego pierwsze barcie powinny być rozmieszczone z dala od pasiek. Bartnicy z kolei muszą uzbroić się w cierpliwość i stalowe nerwy, ponieważ w pierwszych pokoleniach pszczół leśnych przeżywalność może być niska. Z czasem prawdopodobnie owady te wypracują jednak mechanizmy obronne, pozwalające im skuteczniej rozprawiać się z patogenami i pasożytami. Te silne geny mogą później posłużyć do wzmacniania rodzin pasiecznych.

Wiosenny przegląd barci. Źródło: http://ptppiotrkow.org/
Wiosenny przegląd barci. Źródło: http://ptppiotrkow.org/

Niewiadomych jest wiele, ale korzyści zdają się przeważać. Jaka z tego konkluzja? Bartnictwo – tak, ale z głową, poparte badaniami i solidną wiedzą.

Czy pszczoły z barci poradzą sobie same?

Skoro pszczoła zdolna do odżywiania się nektarem i pyłkiem istnieje od co najmniej 30 mln lat, a ludzie zajęli się jej chowem (a później hodowlą) dopiero 2000 lat temu, to istnieje szansa, że pszczoły z barci staną się zaczątkiem nowych pokoleń pszczół dzikich – całkowicie samowystarczalnych i niezależnych od człowieka. Czy tak jest faktycznie? Badaniem tego zagadnienia zajęli się Przemysław Nawrocki (Fundacja WWF Polska), Tomasz Dzierżanowski (Mazowiecko-Świętokrzyskie Towarzystwo Ornitologiczne) oraz Andrzej Pazura (Nadleśnictwo Spała), propagatorzy odrodzenia bartnictwa w Polsce. Obserwując udatność kolejnych zimowań rodzin pszczelich w barciach i kłodach w Puszczy Pilickiej, na podstawie danych o reprodukcji pszczoły miodnej, stworzyli oni wykres przewidywanej dynamiki wielkości populacji wolnożyjących pszczół miodnych.

Badacze postawili sobie następujące pytanie: Ile rodzin będziemy mieli po 30 latach, jeśli zaczynamy od 50 zasiedlonych barci i kłód? Wyniki symulacji podpartej danymi obserwacyjnymi jednoznacznie wykazują kluczową rolę pasiek. Jeśli nie dopuścimy możliwości zasilania barci rojami z pasiek, po 30 latach populacja pszczół barciowych spadnie prawdopodobnie do zera. Jeśli jednak dopuścimy migrację rojów z pasiek, po 30 latach z początkowych 50 rodzin przetrwa szacunkowo od 29 do 63. Otrzymane wyniki mają oczywiście charakter spekulatywny i ostateczny wynik będziemy w stanie poznać dopiero wówczas, gdy faktycznie zdecydujemy się na powrót do bartnictwa. Na marginesie – 50 rodzin w barciach to wcale nie tak dużo, zważywszy, że średniowieczni przedstawiciele cechu zwykli miewać po kilkaset barci.

Barcie w Polsce

Bardzo powoli bartnictwo wraca do Polski. Podczas gdy 200 lat temu barcie znajdujące się na terenach obecnie polskich liczono w dziesiątkach tysięcy, to już przed wybuchem II wojny światowej było ich nie więcej, niż kilkaset. Dane z 2017 r. mówią o ok. setce barci i kłód bartnych, zlokalizowanych przede wszystkim w Puszczy Pilickiej, Augustowskiej, Białowieskiej czy Barlineckiej. Dziś ich ilość jest na pewno większa. Dzięki inicjatywom Lasów Państwowych i organizacji pozarządowych, do 2023 r. powstało ponad 1000 nowych kłód bartnych i ok. 100 nowych barci. Punkty ich największej koncentracji pozostają takie same, przy czym na bartniczej mapie Polski obecnie mocno rysują się także okolice Jeleniej Góry.

Źródła:

Jaworznianka, czyli trochę krakuska a trocha Ślónzoczka. Dziennikarz, filolog, pszczelarz, wegetarianka. Poza zapylaczami pasjonują mnie dinozaury i kosmos, rollercoastery i drzewa, książki i filmy, rower i słodycze. Lubię burze i szparagi. Kocham wszystkie koty i jednego puzonistę. Nie znoszę zakupów i nie mam telewizora. Boję się parkowania równoległego i wilków z "Pana Kleksa". Uczę się grać na kalimbie i marzę o trojaczkach.

Zobacz również

Dołącz do naszej
społeczności

Bądź EKO każdego dnia i zachęcaj do tego innych. Śledź nasze profile, lajkuj i udostępniaj. Najważniejsze, żeby było nas jak najwięcej.

Chcesz być na bieżąco?
Zapisz się do naszego newslettera

Inspirujące artykuły, ciekawostki ze świata przyrody, edukacja ekologiczna, relacje z naszych akcji. To wszystko i sporo więcej, za to zero spamu i nachalności. Bądź z nami!

Masz jakieś
pytania?

Zadzwoń i dowiedz się wszystkiego, czego potrzebujesz.