Bitwa o nakrętki, czyli o komunikacji ekologicznej

Jedni organizują streamy, w których popisowo kaleczą sobie usta. Inni wzdychają i po prostu obracają butelkę. Jeszcze inni wiedzą o problemie tylko z mediów, bo już dawno przerzucili się na filtrowaną wodę w bidonach. Nie ulega jednak wątpliwości, że wśród użytkowników plastikowych butelek, doczepiane nakrętki nie wywołują raczej entuzjazmu. O co chodzi z tym nowym wynalazkiem UE? Jak ma pomagać środowisku i skąd tyle skrajnych opinii?

Po co nam doczepione nakrętki?

Po co nam doczepione nakrętki?

Obowiązek sprzedaży plastikowych butelek z przymocowaną nakrętką wchodzi w życie 1. lipca 2024 r., ale wielu producentów zdecydowało się już wcześniej przygotować konsumentów na zmianę – dlatego butelki z nieodrywalnymi zakrętkami są w sprzedaży już od kilku miesięcy. Przyczyną zamieszania jest Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2019/904 z dn. 5. czerwca 2019 r. w sprawie zmniejszenia wpływu niektórych produktów z tworzyw sztucznych na środowisko, nazywana w skrócie dyrektywą SUP (Single-Use Plastics).
Komu tak bardzo przeszkadzały stare, dobre, odkręcane zakrętki? Środowisku naturalnemu – czyli tak naprawdę nam wszystkim. Przedstawiciele organów unijnych zajmujących się ekologią przeprowadzili szeroko zakrojone badania, których celem była klasyfikacja odpadów znajdowanych na plażach. W ścisłej czołówce śmieci wyrzucanych przez morza znalazły się plastikowe zakrętki, a także plastikowe słomki. Przykład? W 2016 r. na holenderskim wybrzeżu Morza Północnego znaleziono ok. 10 tys. nakrętek, od 20 do 128 sztuk na każdym kilometrze plaży.
W efekcie przyjęto rozwiązania prawne, których celem jest zminimalizowanie tych właśnie najpowszechniejszych odpadów. To dlatego nie wypijemy już napoju przez plastikową słomkę. I dlatego od 1. lipca nie zgubimy tak łatwo odkręconej zakrętki.

Co poszło nie tak?

Co poszło nie tak?

Jak każda zmiana, także nieodkręcalne zakrętki spotkały się z głosami krytyki. Piętnowana jest nadgorliwość urzędników i utrudnianie ludziom życia. Zakrętki stały się jednym z popularniejszych tematów medialnych ostatnich tygodni. Pojawiają się memy pokazujące trudność picia z butelki z przytwierdzoną zakrętką, filmiki obrazujące piorunującą skalę obrażeń, do jakich może dojść na skutek złośliwości UE, a nawet ratujące życie instrukcje dzielnych rewolucjonistów, z których można się dowiedzieć, do czego służą nożyczki i jak za ich pomocą przeciąć plastik łączący zakrętkę z butelką.
Te inicjatywy społeczne mają kilka przyczyn. Pierwszą jest tradycyjne, polskie „nie, bo nie”. Po co coś zmieniać, skoro przez lata było, jak było i było dobrze? Ten sam konserwatywny duch kazał nam wojować z obowiązkiem wymiany „kopciuchów” na przyjaźniejsze środowisku piece wykorzystujące odnawialne źródła energii, z zakazem sprzedaży benzyny ołowiowej, a wcześniej z zaleceniem rezygnacji ze sławojek na rzecz toalet w domach. Jest zatem całkiem możliwe, że i przytwierdzone na stałe zakrętki nie okażą się w dłuższej perspektywie ani tak uciążliwe, ani tak bezsensowne, jak może się to wydawać obecnie obrońcom tradycji konsumenckich.
Drugą przyczyną sprzeciwu wobec nowych zakrętek jest jednak rażący brak komunikacji. Przeciętny użytkownik wie mniej-więcej tyle, że od tej pory zakrętki nie będzie się dało oddzielić od butelki, bo tak zadecydowała Unia. Zabrakło rzetelnej kampanii informacyjnej – tak na gruncie krajowym, jak i międzynarodowym.
Tymczasem Europejczycy wcale nie są przeciwnikami proekologicznych rozwiązań. Od czerwca do sierpnia 2020 r. firma Sidel (jeden z czołowych europejskich producentów opakowań na substancje płynne), zleciła przeprowadzenie badań dot. proekologicznych rozwiązań. Udział wzięło w nich ponad 3200 Europejczyków. Spośród nich 87% zgadza się, iż plastik stanowi realne zagrożenie dla środowiska. Co ważniejsze, aż 67% uważa, że na walkę z problemem odpadów wpływ mają ich zwykłe, codzienne aktywności i wybory. Jednocześnie sens stosowania doczepianych zakrętek widzi tylko 26% osób. Wniosek jest jeden: problemem nie jest brak woli, ale brak wiedzy.

Jak jest, a jak będzie wkrótce

Wszystkim, którzy cierpią z powodu braku plastikowych słomek oraz niemożności oderwania nakrętki od butelki, jeszcze mniej przypadnie do gustu informacja, że to dopiero początek unijnych innowacji mających na celu ograniczenie plastikowych odpadów.
Do 2030 r. ze sklepów znikną plastikowe opakowania na owoce i warzywa. W restauracji czy foodtrucku nie dostaniemy już ketchupu lub musztardy w plastikowej saszetce. W markecie zabraknie cienkich foliowych reklamówek a w hotelach – małych kosmetyków w plastikowych buteleczkach.
Od 2029 r. UE szykuje także rewolucję w postaci kaucji, obowiązujących na jednorazowe butelki i puszki. Szacuje się, że w ten sposób uda się odzyskać nawet 90% opakowań, które obecnie trafiają do śmieci. Z systemem kaucyjnym będziemy się oswajać od 1. stycznia 2025 r. – za każdy oddany szklany pojemnik otrzymamy w sklepie złotówkę, a za puszkę lub plastikową butelkę – 50 gr.

Nakrętki a charytatywność

Nakrętki a charytatywność

Bolączką wielu Polaków jest konieczność rezygnacji z akcji charytatywnych w postaci zbiórki nakrętek. W wielu szkołach, urzędach czy w miejscach publicznych nadal stoją przecież specjalne pojemniki, do których można było je wrzucać. Ze zbiórek finansowano zakupy sprzętu medycznego czy opłacano turnusy rehabilitacyjne dla osób potrzebujących. Dlatego UE postanowiła wyrządzić im taką krzywdę?
Problem jest złożony, podobnie jak intencja tego typu zbiórek. Były one doskonałym sposobem na nauczenie Polaków obchodzenia się z odpadem, jakim są plastikowe butelki. Wcześniej powszechnym było znajdowanie zakrętek dosłownie wszędzie – na plażach, na chodnikach, w parkach, w lasach, ale przede wszystkim – w odpadach zmieszanych. Mieliśmy też tendencję do wyrzucania do plastików butelek zakręconych, ale niezgniecionych, w efekcie czego śmieciarki woziły więcej powietrza, niż odpadów. Tymczasem plastik z zakrętek to surowiec nadający się do dalszego przetworzenia, z jednym ale – z uwagi na niewielkie rozmiary, niezwykle trudno odsiać odkręconą zakrętkę z całej masy innych odpadów. Zbiórki charytatywne miały więc w dużej mierze aspekt proekologiczny – zakrętki trafiały w jedno miejsce i łatwo je było wykorzystać ponownie.
Finansowe korzyści dla beneficjentów nie były wcale astronomiczne. Za jedną tonę nakrętek (czyli ok. 350 tys. sztuk), fundacja organizująca zbiórkę otrzymywała ok. 1500 zł. Jeżeli zatem organizacje przerzucą się ze zbierania nakrętek na zbieranie całych butelek, to za taką samą ich ilość otrzymają ponad 100 razy więcej pieniędzy. Oczywiście magazynowanie nakrętek jest znacznie łatwiejsze, niż całych butelek i system wymaga przemyślanej organizacji, ale nie sposób zaprzeczyć, iż korzyści będą realne.
Oczywiście nikt nie zabrania odcinania nakrętek w celu ich wrzucenia do pojemnika na zbiórkę, ale faktem jest, że takie inicjatywy prawdopodobnie będą się cieszyły coraz mniejszą popularnością. Jednocześnie intensywny rozwój zbiórek internetowych, w ramach których można przelewać beneficjentom drobne kwoty, może zapełnić powstałą w ten sposób lukę. Alternatywą mogą być zbiórki innego typu odpadów – np. kartridży do drukarek czy baterii. Dodatkowo warto pamiętać, że nie wszystkie zakrętki muszą być przytwierdzane. Od zasady obowiązuje wiele wyjątków, np. butelki powyżej 3 l czy te, w których sprzedaje się płynne produkty spożywcze, niebędące napojami (np. zupy, musy, śmietany).

O chwilę rozmowy poprosiłam osobę z branży recyklingu.

Jak rozumiem, na problem z nakrętkami nakładają się dwa czynniki. Ludzki – czyli po prostu pozbywanie się ich gdzie popadnie, co faktycznie widać przy sklepach, na plażach czy leśnych ścieżkach. I techniczny – czyli sortownie odpadów, które nie potrafią ich wychwycić. Czy faktycznie tak jest?

Dokładnie tak. O ile plastikowe butelki po napojach zazwyczaj wyrzucane są do pojemników, to zakrętki faktycznie często do nich albo nie trafiały, albo były luzem. Niestety, sita na sortowniach nie są w stanie skutecznie oddzielić ich od frakcji drobnej. To oznacza, że nakrętki trafiały do spalarni śmieci albo na wysypiska. W obu przypadkach to obciążenie środowiska, a jednocześnie utracona możliwość recyclingu. Nakrętka, chociaż tak drobna i nieduża, stanowi kilka procent wagi butelki. Jeśli “do śmieci” trafia przykręcona, to możemy ją odzyskać.

Skąd taki, mówiąc trywialnie, hejt na zakrętki? Chyba każdy widział już memy, które pokazują, jaką to trudnością dla homo sapiens jest picie z butelki z nieoderwaną nakrętką albo słyszał deklaracje, że ktoś „na złość” odrywa zakrętki i wyrzuca osobno.

Prawdopodobnie główną przyczyną jest przyzwyczajenie. Wystarczy chwila obcowania z nową butelką, aby dojść do wniosku, że picie z niej wcale nie jest szczególnie trudne. Doskonale wiedzą o tym dzieci, które już od lat piją wodę z butelek z korkiem-niekapkiem, zamykanych przytwierdzonym, plastikowym kapturkiem. Przypomnę też, że swego czasu zamknięcia puszek aluminiowych z napojami również nie były przytwierdzane na stałe. W obu przypadkach powód zmian był analogiczny – ochrona środowiska.

Komunikacja społeczna dotycząca nowych nakrętek zawodzi?

Na pewno mogłaby być lepsza i wyraźniej komunikująca związki przyczynowo-skutkowe. Proszę postawić się w sytuacji konsumentów, co chwilę spotykających się z nowym ograniczeniem, którego sensu nie rozumieją. Rezygnacja z plastikowych słomek, patyczków higienicznych czy zwykłych, odkręcanych nakrętek, może więc jawić im się jako absurdalna czy przesadzona wobec skali problemu. Zarówno na poziomie krajowym, jak i samorządowym, niezbędne są kampanie informacyjne. Konsumenci zasługują na wyjaśnienie, dlaczego takie właśnie działania mają sens.

Niedługo czekają nas kolejne ograniczenia w SUPach, ale także wprowadzenie automatów kaucyjnych, czyli tak zwanych butelkomatów. To rozwiązanie, które – bazując na statystykach krajów, w których funkcjonuje – ma potencjał do podniesienia wskaźnika recyclingu. Jednak mówi się o nim nie tylko w samych superlatywach.

Tu faktycznie sprawa jest bardziej skomplikowana, niż w przypadku zakrętek. Automaty kaucyjne to znacząca inwestycja. Obejmuje nie tylko zakup i instalację samego urządzenia, ale również jego serwis, naprawy, zapewnienie przestrzeni, odpowiednich jej warunków. Do tego dochodzi konieczność zmian w logistyce procesu obsługi zwrotów i recyclingu. Wydaje się jednak, że w tym przypadku większość problemów będzie spoczywała na handlu i producentach, natomiast na konsumentów system powinien działać stymulująco i zachęcać ich do odzyskiwania kaucji, a przez to poprawiać odzysk i recycling opakowań.

Jaworznianka, czyli trochę krakuska a trocha Ślónzoczka. Dziennikarz, filolog, pszczelarz, wegetarianka. Poza zapylaczami pasjonują mnie dinozaury i kosmos, rollercoastery i drzewa, książki i filmy, rower i słodycze. Lubię burze i szparagi. Kocham wszystkie koty i jednego puzonistę. Nie znoszę zakupów i nie mam telewizora. Boję się parkowania równoległego i wilków z "Pana Kleksa". Uczę się grać na kalimbie i marzę o trojaczkach.

Zobacz również

Dołącz do naszej
społeczności

Bądź EKO każdego dnia i zachęcaj do tego innych. Śledź nasze profile, lajkuj i udostępniaj. Najważniejsze, żeby było nas jak najwięcej.

Chcesz być na bieżąco?
Zapisz się do naszego newslettera

Inspirujące artykuły, ciekawostki ze świata przyrody, edukacja ekologiczna, relacje z naszych akcji. To wszystko i sporo więcej, za to zero spamu i nachalności. Bądź z nami!

Masz jakieś
pytania?

Zadzwoń i dowiedz się wszystkiego, czego potrzebujesz.